Wniosków brak – czyli jak Ministerstwo Zdrowia chce walczyć z dopalaczami

Dopalacze nigdy nie były tak tanie i łatwo dostępne jak dziś. W Internecie wpisuję frazę „dopalacze Warszawa”. Wybieram pierwszy link i dzwonię. Za 30 minut podjeżdża taksówka. Koszt 80 zł, 60 zł za fiolkę w której ma się niby znajdować 4cmc, plus 20 zł za dowóz. W sklepie internetowym gram można dostać już za 20 zł. Zatem z dowozem na miejsce ostateczny koszt jest 4 razy większy. Całkiem niezłe przebicie.

Polskie władze nie radzą sobie z dopalaczami. Jak wskazuje ostatni raport EMCDDA (Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii), pośród polskich nastolatków w wieku od 15 do 16 lat, aż 10 % choć raz próbowało nowych substancji psychoaktywnych. Jest to najwyższy odsetek ze wszystkich 30 badanych państw. Estonia, borykając się z tym samym problemem, zajmuje z Polską ex aequo pierwsze miejsce. Natomiast średnia w Europie to już tylko 4 %. Jesteśmy niekwestionowanymi liderami w używaniu substancji, o których praktycznie nic nie wiemy. Główny Inspektorat Sanitarny podaje, iż każdego miesiąca odnotowuje ok. 300 zatruć tymi substancjami, a rocznie z powodu ich używania umiera kilkanaście osób. Schemat ciągle jest ten sam, pewne substancje są zakazywane, pojawiają się nowe, które nie są zabronione, i tak w kółko. Coś się jednak zmienia. Na rynek trafiają coraz to gorsze substancje. Terapeuci nie radzą sobie z ilością osób szkodliwie używających, czy też uzależnionych od nowych substancji psychoaktywnych. Z relacji użytkowników wynika, iż w związku z używaniem tych nowszych substancji pojawiają się coraz częściej nieprzyjemne stany, psychozy, mniej jest przyjemności a więcej przykrości. Czemu jesteśmy tak bezradni w walce ze szkodami wynikającymi z używania nowych substancji psychoaktywnych? To proste – błądzimy po omacku. Jak mamy wiedzieć jak reagować, skoro nie wiemy co jest przyczyną?

Dwa tygodnie temu „nowy” pomysł na zwalczanie dopalaczy ogłosiło nasze Ministerstwo Zdrowia. Rozpoczyna się kolejna bitwa w Wojnie z Narkotykami. Przedstawiony projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, oprócz szeregu uregulowań, które mają na celu ograniczenie zjawiska wytwarzania i wprowadzania do obrotu środków zastępczych i nowych substancji psychoaktywnych, wprowadza karanie za ich posiadanie.
Oczywiście nowelizacja, jak wynika z uzasadnienia projektu, nie ma na celu uderzanie w konsumentów używek. Nasuwa się jednak pytanie, czy autorzy projektu mają jednak inne zamiary niż zapewniają, czy po prostu nie mają pojęcia jak wygląda praktyka? Większość spraw o posiadanie dotyczy przecież użytkowników. O tym, że nie powinno się karać użytkowników piszemy, mówimy i uczymy już od dawna. Powtarzać te wszystkie argumenty w stosunku do nowych substancji psychoaktywnych wydaje się zbędne i chyba, co pokazuje omawiany projekt, nieefektywne.

Niekiedy, gdy ciężko coś wytłumaczyć słowami, warto posłużyć się obrazem. Chyba każdy zna mit o Hydrze Lernejskiej? Zgładzenie Hydry, wielogłowego monstrum, było drugą z 12 prac Heraklesa. Niezwyciężony Herakles napotkał na nie lada problem – za każdym razem gdy pozbawiał hydrę głowy w jej miejsce wyrastały dwie, bądź trzy nowe głowy. Rozumiejąc, że musi zastosować inną taktykę poprosił swojego bratanka Jolaosa o pomoc. Ten za pomocą ognia wypalał miejsca po odciętych głowach hydry, uniemożliwiając ich odrośnięcie. Herakles w końcu uciął ostatnią, nieśmiertelną głowę hydry i zakopał ją kładąc na niej głaz.

Wojna z narkotykami, w której bierze udział Polska, zatrzymała się na etapie ucinania głów hydrze, ale bez wyciągania z tego wniosków. W miejsce znanych narkotyków, pojawiły się nieznane dopalacze, w miejsce zakazywanych kolejnymi przepisami dopalaczy – pojawiły się setki nowych. Jest ona nie tylko nieefektywna, ale kontrproduktywna, szkodliwa. Nowe uregulowania mają być remedium na zjawisko narkomanii i nowych substancji psychoaktywnych w Polsce. Należy jednak wskazać, iż zakazujemy wytwarzania, obrotu a także posiadania narkotyków już od prawie 20 lat.
A zatem — czy prawo karne wpłynęło na ograniczenie popytu? Oczywiście, że nie. I tu mit różni się od naszej rzeczywistości – my nie możemy nieśmiertelnego zjawiska narkomanii schować pod głaz, tak jak i mit – świat bez używek nie istnieje. Może warto więc zastanowić się, dlaczego ludzie sięgają po substancje psychoaktywne?

Istnieją, a nawet są nam znane, skuteczniejsze metody walki z tą hydrą. Odpowiedź na pytanie jak walczyć z dopalaczami znajduje się w samej ustawie, która w artykule 2 mówi o tym, iż przeciwdziałanie narkomanii realizuje się przez odpowiednie kształtowanie polityki społecznej, gospodarczej, oświatowo-wychowawczej i zdrowotnej, a w szczególności:

  1. działalność wychowawczą, edukacyjną, informacyjną i profilaktyczną;
  2. leczenie, rehabilitację i reintegrację osób uzależnionych;
  3. ograniczanie szkód zdrowotnych i społecznych;
  4. nadzór nad substancjami, których używanie może prowadzić do narkomanii;
  5. zwalczanie niedozwolonego obrotu, wytwarzania, przetwarzania, przerobu i posiadania substancji, których używanie może prowadzić do narkomanii.

Prawo karne jako narzędzie polityki narkotykowej znajduje się w tym przepisie dopiero na piątym miejscu!
Nie bez przyczyny, jedynie przemyślana edukacja może wpłynąć na świadomość i zachowania społeczeństwa. Prawo karne nie tłumaczy, tym bardziej nie uczy jakie zagrożenia wynikają ze szkodliwego używania narkotyków. Dlatego też, jeżeli nie chcemy prowadzić tej samej dyskusji za pięć lat, musimy zmienić swoje podejście. Choć to trudne, to należałoby rozważyć czy nie warto zmierzyć się z dekryminalizacją tradycyjnych substancji psychoaktywnych, które znane nam od lat, stanowią mniejsze zagrożenie dla zdrowia publicznego. Póki co, skupmy się na edukacji, bo prawo zawsze jest kilka kroków za rzeczywistością.
Adam Stasiak – prawnik zaangażowany w Centrum Wolontariatu Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej.